
CALINECZKA, TEATR „MASKA” W RZESZOWIE

autor Hans Christian Andersen
reżyseria Daniel Arbaczewski
scenografia Dariusz Panas
muzyka Hubert Prygies
choreografia Marta Bury
OBSADA:
Calineczka Malwina Kajetańczyk
Henryk Hryniewicki
Tomasz Kuliberda
Robert Luszowski
Ewa Mrówczyńska
Kamila Olszewska
Andrzej Piecuch
premiera 2 października 2016 r.
19 zł Ulgowy / 21 zł Normalny / 18 zł Grupowy (grupa min. 20 osób)
wiek odbiorców: od 4 lat
czas trwania: 50 min
9 maja 2017 (wtorek), godz. 9:00 i 11:00
duża scena Opolskiego Teatru Lalki i Aktora
Ta historia zaczęła się od magicznego ziarenka. To z niego wyrósł piękny kwiat, w środku którego znajdowała się jeszcze piękniejsza dziewczynka. Była ona tak mała, że płatek róży służył jej za kołdrę, a łupinka orzecha była jej kołyską. Calineczka, bo właśnie o niej mowa, wiodła szczęśliwe życie do czasu, gdy została porwana przez pewną ropuchę, poszukującą żony dla swojego syna. W ten sposób rozpoczęła się wielka podróż niewielkiej dziewczynki w poszukiwaniu szczęścia i własnego miejsca na świecie…
„Opowieść o maleńkiej Calineczce to jedna z pierwszych historii, które przedstawiamy naszym dzieciom. Jest jak drzwi do świata baśni, a raczej jak dziurka od klucza, przez którą tylko ci najmniejsi mogą się prześlizgnąć. Z jednej strony to historia bardzo gorzka, biorąc pod uwagę kolejne straty, niedole i porwania (dosłownie) naszej bohaterki, z drugiej bogata w przygody, poznawania, zdziwienia i zachwyty nad światem w makro i mikro skali. To zestawienie działa jak silny zastrzyk do pobudzenia wyobraźni najmłodszych, kiedy to, utożsamiając się z tycią dziewczynką, porównują swoje i jej doświadczenia. W obu przypadkach wszystko wokół jest wielkie, nowe i interesujące. Większy i silniejszy decyduje, co jest dla nas dobre a co nie, a jednocześnie otacza nas opieką i prowadzi za rękę. Odruchowo szukamy kontaktu z tymi, którzy są nam równi wzrostem, wiekiem, doświadczeniem, ale jak się okazuje, to wcale nie daje gwarancji, że będzie prościej i wygodniej.
Nasza opowieść to zabawa formą, ruchem i dźwiękiem, tworzonym na żywo na scenie. Zamiast słów postanowiliśmy komunikować się z widzami za pomocą obrazów. Działają one trochę jak lustro, w którym maluchy mogą się przejrzeć. Nie mamy zamiaru dawać lekcji, co jest dobre a co złe, co wolno a czego absolutnie nie. Przygotowaliśmy worek emocji, który każdy widz może zabrać ze sobą do domu, a gdy tylko go otworzy – za miesiąc, rok czy dwa – znów zatęskni za wizytą w teatrze.”
Daniel Arbaczewski
fot. Tadeusz Poźniak